Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi!
Kazanie z dn. 8.05.2005 r.
Nowy rok 2005 od samego początku staje się czasem spontanicznej modlitwy. Stosunkowo krótki czas karnawału i ... środa popielcowa, która w tym roku zgromadziła w naszym kościele ok. 12000 ludzi. Jak gdyby wszyscy intuicyjnie wyczuwali, że post staje się przygotowaniem czegoś ważniejszego. Wszystkie tygodnie postu były wypełnione rekolekcjami i kolejkami spowiadających się. Triduum Paschalne rozpoczął ks. bp senior Ignacy Jeż obmywając nogi 12 ojcom dzieci, które uczęszczają do katolickiej szkoły. Adorację krzyża w Wielki Piątek uczciło ok. 4000 wiernych, a w Wielką Sobotę na święconkę przyszło ok. 16000. Były to liczby największe w historii parafii.
Ale jeszcze nie przebrzmiały radosne śpiewy Alleluja, gdy cały świat cierpiał razem z Ojcem Świętym Janem Pawłem II. 2 kwietnia, w sobotę,
w wigilię Święta Miłosierdzia o godz. 2137, Ojciec Święty oddał ostatnie tchnienie, a cały lud zaczął prosić: niech aniołowie zawiodą Cię do raju. Chciano od razu Jana Pawła II ogłosić świętym.
Wielkie poruszenie było i w naszej parafii. Nocne czuwania, gdy papież konał i ta spontaniczna Msza św. na placu papieskim. Tym razem nie było żadnych informacji, wystarczyła decyzja ks. biskupa, który zwrócił się o pomoc do prezydenta miasta. Z kolei do mnie informacja ta dotarła już po godz. 1200. W błyskawicznym tempie zostały przeprowadzone przygotowania, pogoda dopisała i wierni... cały wolny plac papieski zajęli, bo takie było ich spontaniczne, serdeczne, duchowe zapotrzebowanie. Media podawały różne ilości obecnych na tej nocnej żałobnej Mszy św. Według mojej opinii ludzi było nie mniej niźli 1 czerwca 1991r., gdy odgórnie ściągaliśmy pielgrzymów z diecezji i całej Polski, przeszkadzał deszcz i wiatr, a zebrany tłum był milczący
i dziwnie ospały.
Potem inne spontaniczne zachowania, jak kilkutysięczny marsz młodzieży studenckiej z Politechniki pod pomnik przy katedrze i chociaż tysiące zniczy wzdłuż całej alei Jana Pawła II. Pomyśleć, że ten odcinek jezdni był różnie nazywany: Janka Krasickiego, ZWM, a o imię papieża trzeba było walczyć co najmniej trzy lata, przekonując zarówno władze, przede wszystkim spółdzielcze, ale
i mieszkańców, którzy nawet pisemnie deklarowali swoją niechęć. Dziś, gdy widzę te wszystkie zapalone ognie, które zmieniły noc w dzień,
a tajemnica ognia wszystkich idących czy jadących tą ulicą wciągała w atmosferę smutku i zadumy, wierzę, że tymi spontanicznymi wydarzeniami kierował Duch Święty. Ten Duch, o którym papież Jan Paweł II mówił, niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi.
Za wszystkie te chwile miłowania Boga i bliźniego, za włączenie się w Kościół Powszechny, za wszelkie dobre inicjatywy, chcę gorąco podziękować księżom, siostrom zakonnym
i wszystkim ludziom dobrej woli. Być może dla parafii były to dni największego duchowego uniesienia, swoistej mistyki, braterstwa, gdzie niebo schyliło się ku ziemi, a ziemia spragniona była świętości.
Obecnie nadeszły inne dni, które przyniosły nam osobowość nowego papieża Benedykta XVI. Może już dzisiaj w szkołach nie podają, że kultura europejska wyrosła na pniu konstytucji zakonnej św. Benedykta. "Módl się
i pracuj", to nie tylko hasło benedyktyńskie, to także nadbudowa egzystencji ludzkiej całych wieków historii Europy.
Dzisiejsza Uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego jest także pociechą, że skoro Chrystus w niebo wstąpił, to i my tam mamy mieszkania. Bo te ziemskie nasze mieszkania są socjalistyczną normą blokowisk, utrapieniem czynszowym i ciasnotą
w spotkaniach rodzinnych. Ale tam w niebie... tam każdy z nas ma pałac ponad górami, gdzie wieczna miłość ciągle trwa, gdzie łzy nie płyną, wszystkie smutki przeminą, tam nam nasz Zbawca koronę da.
I za tydzień Zesłanie Ducha Świętego, będzie okazja do podziękowania Mu za wszelkie dobro, które nam uczynił, za wszelkie odruchy serca, sumienia i dobrych uczynków. Za ideały, tęsknoty do życia w prawdzie i miłości. Za te wszystkie przeżycia, które były nam dane i przez które staliśmy się innymi ludźmi, bogatszymi w doświadczenia świata, w doświadczenia dokonane tu w Koszalinie i w tej parafii, ale bogatszymi duchowo, gdzie duch zapanował nad materią, a wola została zdeterminowana sercem.
Piszę te zdania w 29 rocznicę swoich kapłańskich święceń. Dokładnie 9 maja 1976r. w Białogardzie przez ręce ks. bpa Ignacego Jeża zostałem wyświęcony na kapłana. Już wtedy parafrazując Gałczyńskiego pisałem: To Tyś słońce tchnął
w duszę mą - bym wielbił Boga, dzięki Tobie radości są, cel mojej pracy, kapłańska droga. Jest łaska, która mnie czeka, zwycięstwo nad samym sobą i wielkie pragnienie serca - byś kapłańską - prowadził mnie drogą.
A w prymicyjnym kazaniu wygłoszonym w Piotrkowie Trybunalskim do harcerzy mówiłem: Znamy wszyscy piosenkę religijną Pan kiedyś stanął nad brzegiem, szukał ludzi gotowych pójść za Nim, by łowić serca słów Bożych prawdą. O Panie to Ty na mnie spojrzałeś ... i nie umiałem uwolnić się od tego spojrzenia. Uciekałem, zmieniałem pracę i miejscowości, potykałem się i nie zawsze miałem dobrą opinię. Ci, którzy we mnie wierzyli - zwątpili, ci, którzy mi ufali - odeszli. Bo to był długa droga i bardzo męcząca. Dlatego dzisiaj
w uniesieniu radości wołam: Chrystus zwyciężył, pokonał mnie! A stało się to 9 maja,
a więc w dzień zwycięstwa, roku pańskiego 1976.
Powiem całemu światu - żeś mnie Panie zawołał
w śpiewie kwiatów i ptaków słychać będzie mój głos
szumem wiatru i deszczu, szeptem dębu i klonu
pójdę za Tobą Chryste jeszcze raz zmienić czas,
O Boże, o Boże, Panie mój -
nie pamiętaj, że czasem było źle,
wiesz dobrze, że zawsze jestem Twój
i że tylko Twoją drogą kroczyć chcę,
Może czerwone maki - może księżyc to umie,
może kwiaty i ptaki sprawiły,
że mnie rozumiesz.
Ten optymizm młodzieńczy chcę wnieść
w 25-lecie parafii. Bo zawsze rzeczywistość można oceniać przez negatywy i pozytywy. Świat będzie podpowiadał, że moce ciemności opanowują Kościół, że liberałów, libertynów jest coraz więcej, ale ... Jan Paweł II, tu na placu papieskim
w Koszalinie widział nas przez pozytywy. On pokazywał nam tylko znaki życiowe, jakimi są przykazania Boże, od których zależy przyszłość świata, narodów, naszego kraju i każdego z nas osobiście. Powtarzał za Janem XXIII i innymi papieżami, że ludzie są lepsi niż myślimy i że Kościół nie ma wrogów.
Z tą wiarą patrzymy w przyszłe jutro. Krzyż pozostawiony przez Chrystusa, stajemy się uczniami Nowego Testamentu, gdzie miłowanie jest prawem.
Bo Chrystus umiłował nas do końca, w niebie mamy przygotowane mieszkania, a Duch Święty przenika nas i jesteśmy dziećmi Bożymi.
Amen.
ks. proboszcz Kazimierz Bednarski
|