(25kB)
  strona główna> gazetka parafialna

strona główna duszpasterstwo oświata apteka sklep sport kancelaria ogłoszenia parafialne informacje o parafii


NASZE ŻYCIE NR 70

ZNAKI CZASU
(5kB)

Eucharystia w kontekście Nowego Przymierza
(5kB)
Mamy swoje zdanie
(5kB)
Gdzie my żyjemy
(5kB)

Po tym cię poznają, że uczeń Chrystusa
(5kB)
Skąd się biorą wojny

SYLWETKI (5kB)

WSPÓLNOTA WSPÓLNOT
(5kB)
Taize
(5kB)
Komunia duchowa
(5kB)
Aleje Trzeciego Tysiąclecia

NA KŁOPOTY BEDNARSKI(5kB)


  NASZE ŻYCIE 65
  NASZE ŻYCIE 66
  NASZE ŻYCIE 67
  NASZE ŻYCIE 68
  NASZE ŻYCIE 69


Mamy swoje zdanie

Mamy swoje zdanie czy kościół katolicki kiedykolwiek był nietolerancyjny? (fragment artykułu ks. Artura Stopki)


(7kB)"- Czy widzicie?! - wykrzyknął Bernard, zwracając się do pozostałych sędziów. - Oni wszyscy tacy! Kiedy który z nich jest zatrzymany, staje przed trybunałem tak, jakby nie dręczyły mu sumienia żadne wyrzuty. A nie wiedzą, że to najpewniejszy znak ich winy, albowiem sprawiedliwy podczas procesu jest niespokojny!" Te pełne nietolerancji słowa Umberto Eco, autor znanej powieści "Imię róży" wkłada w usta Bernarda Gui, dominikańskiego inkwizytora, historyka i biskupa, z przełomu XIII i XIV stulecia, który umarł w opinii świętości. Umberto Eco fałszuje tę postać i utrwala czarną legendę katolickiej nietolerancji. Nie tylko on. Inkwizycja, indeks ksiąg zakazanych, kontrreformacja, wyprawy krzyżowe, sylabus, prozelityzm, obrona życia nienarodzonego i małżeńskiego jako związek mężczyzny i kobiety, homofobia - to najczęściej przywoływane w publikacjach i rozmowach oznaki "katolickiej nietolerancji".

Czy Kościół naprawdę jest nietolerancyjny? Czy katolicy na każdym kroku powinni za swoją nietolerancyjność przepraszać? "Bolesnym zjawiskiem, nad którym synowie Kościoła muszą się pochylić z sercem pełnym skruchy, jest przyzwolenie - okazywane zwłaszcza w niektórych stuleciach - na stosowanie w obronie prawdy metod nacechowanych nietolerancją, a nawet przemocą" - napisał przed dziesięciu laty Jan Paweł II. Później przypomniał jednak, że zanim katolicy znów poproszą o przebaczenie, należy posiąść dokładną znajomość faktów i usytuować niedociągnięcia w stosunku do wymogów ewangelicznych tam, gdzie rzeczywiście występują. A o nietolerancyjność chrześcijanie byli oskarżani właściwie od początku.

Bo nie uznawali innych bogów


Jeden z najwybitniejszych nowożytnych historyków Kościoła ks. Bolesław Kumor, szukając powodów pierwszych prześladowań chrześcijan, stwierdził, że początkowo przyczyną prawną mógł być stosunek chrześcijan do pogańskiego i tolerancyjnego pod względem religijnym cesarstwa. Cesarstwo było związane z religią pogańską, a kult religijny należał do czynności państwowych. Chrześcijanie odrzucali kult bogów, cesarzy, nie chcieli składać ofiar, przed którymi wyznawcy innych najróżniejszych religii się nie uchylali, więc posądzano ich o ateizm, a przeciwko ateistom i wrogom cesarza istniały odpowiednie przepisy.

Jak zwraca uwagę innych historyk Jelien Ries, w II wieku pisarz Celsus napisał książkę "Prawdziwe słowo", w której "mistycznemu szaleństwu chrześcijan" przeciwstawił wartość innych religii, kultury heleńskiej i mądrość ludów barbarzyńskich. Urodzony w 233 roku filozof Porfiriusz zarzucał wyznawcom Chrystusa pogardę dla posągów bogów i apelował o pomoc w zmaganiach przeciwko chrześcijaństwu.

(6kB)Chrześcijańscy apologeci swymi pismami utwierdzali przekonanie o nietolerancyjności ich religii. Justyn, który poniósł śmierć męczeńską w Rzymie w roku 165, występował przeciwko posągom wykonanym przez ludzi i czczonych w świątyniach jako bóstwa. Przeciwstawił im Chrystusa. W dodatku starał się udowodnić, że nawet w etyce pogańskiej można znaleźć "ziarno Słowa wpisane w cały rodzaj ludzki". Tertulian, żyjący na przełomie II i III stulecia, domagał się wolności kultu dla chrześcijan i atakował bóstwa pogańskie, nieczułe zarówno na zniewagi, jak i na hołdy.

Nic dziwnego, że zarówno władze, jak i spora część ówczesnych społeczeństw nie lubiły chrześcijan. Ich sytuację Tertulian opisał następująco: "Gdy Tybr występuje z brzegów, Nil zalewa pola, niebo jest zamknięte, ziemia się trzęsie, gdy zdarza się głód, wojna, mór, od razu wznosi się jeden krzyk: chrześcijanie dla lwów. Śmierć chrześcijanom".

W obronie miejsc świętych


"Zwracam się z pokorną prośbą, nie ja, lecz Pan, abyście wy, głosiciele Chrystusowi, nakłaniali wszystkich, pieszych, jak i konnych, tak biednych, jak bogatych, aby w porę wypędzili z granic chrześcijańskiego świata Turków i Arabów. (...) Niech wystąpią z niewiernymi do boju" - powiedział 27 listopada 1095 roku na synodzie w Clermont papież Urban II. Ogłosił pierwszą krucjatę. Ideę obrony miejsc świętych przed niewiernymi popierało wielu wybitnych katolików, nawet święci, jak np. św. Katarzyna ze Sieny i św. Bernard z Clairvaux.

Jak wyjaśniają historycy, M. Dawid Knowles i Dmitri Obolensky, krucjaty były bezprecedensowym i niespodziewanym rezultatem religijnego entuzjazmu, zrodzonego z chęci przezwyciężenia szczególnego kryzysu w ówczesnym Kościele. Zanim sformowała się krucjata rycerska, doszło do międzynarodowej spontanicznej masowej wyprawy do Palestyny w celu obrony krainy, gdzie Chrystus spędził swoje ziemskie życie.

Dlaczego chrześcijanie postanowili zorganizować pierwszą krucjatę? Po to, aby móc swobodnie i bez przeszkód pielgrzymować do miejsc uświęconych obecnością Jezusa Chrystusa. Krucjaty nie zorganizowano natychmiast po zajęciu Ziemi Świętej przez Arabów, co miało miejsce w VII wieku. Dopiero w X stuleciu, gdy Palestyna znalazła się pod panowaniem praktycznie uniemożliwiających odbywanie pielgrzymek Turków Seldżuckich, wyruszyły oddziały zbrojne. Warto wiedzieć, że była to odpowiedź na prośbę cesarza bizantyjskiego.

Przez ponad czterysta lat wykorzystywano nazwę oraz religijną i wojenną technikę krucjaty do organizowania wypraw wojennych, które z większym lub mniejszym pozorem sprawiedliwości - miały podbijać czy odpierać nieprzyjaciół Kościoła: czy to heretyków, jak albigensi, czy to pogan, jak w Prusach i krajach bałtyckich, czy też najeźdźców, jak Turcy w okresie od 1453 roku do końca XVII wieku.

Chociaż z dzisiejszej perspektywy ocena krucjat jest negatywna, to miały one wiele pozytywnych konsekwencji dla Europy i dla Kościoła. Umocniły jedność ówczesnego chrześcijaństwa, umożliwiły zetknięcie z osiągnięciami kultury arabskiej i rozwój takich nauk jak geografia i kartografia. Zdaniem ks. dr hab. Grzegorza Rysia z Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie, bez wypraw krzyżowych niemal nie do pomyślenia byłaby cała pobożność franciszkańska, stawiająca w centrum Chrystusa-człowieka i akcentująca "ludzkie" tajemnice Jego życia. Krucjaty ożywiły też działalność misyjną.

Inkwizycja, czyli badanie


"W opinii publicznej wizerunek inkwizycji stanowi niemal symbol antyświadectwa i zgorszenia" - napisał w połowie czerwca 2004 roku Jan Paweł II z okazji opublikowania, liczącej około 800 stron, księgi poświęconej tej instytucji. Dodał jednak pytanie: "W jakiej mierze wizerunek ten odpowiada rzeczywistości?". Zdaniem kard. Rogera Etchegaraya, "inkwizycja zadręcza wciąż pamięć i wyobraźnię jako mit nietolerancji i przemocy, wypływającej z samej głębi chrześcijaństwa".

Słowo "inkwizycja" także w Polsce stało się w języku potocznym synonimem bezwzględności, nietolerancji, okrucieństwa, fanatyzmu. Ten wizerunek był kształtowany już w XVI i XVII stuleciu, przede wszystkim przez autorów protestanckich, którzy przemilczali starannie, że metody przypisywane katolickiej inkwizycji chętnie, a czasem z większym okrucieństwem, stosowali również obrońcy czystości wiary we wspólnotach powstałych w wyniku reformacji.

Inkwizycja zrodziła się między 1180 a 1231 rokiem, gdy w związku ze zwalczaniem herezji katarów po raz pierwszy przybrała konkretną formę. Katarzy tworzyli nowy, własny kościół, z własnymi kapłanami, obrzędami, modlitwami, księgami. Byli bardzo ekspansywni. Decyzję o przeciwstawieniu się herezji siłą podjęto z oporami. Zobowiązani do zwalczania herezji na swym terenie biskupi nie radzili sobie z problemem. Biskupów mieli wspomóc ustanawiani przez Stolicę Apostolską inkwizytorzy. Jan Paweł II uważa w związku z kwestią inkwizycji (nazywanej też Świętym Oficjum), że "aby prawidłowo ocenić przeszłość, trzeba wziąć pod uwagę kontekst kulturowy danej epoki, jako że pod jego wpływem wielu mogło w dobrej wierze sądzić, iż autentyczne świadectwo o prawdzie wymaga zagłuszenia innych opinii, a przynajmniej wykluczenia ich z dyskusji". Autorzy wydanej w zeszłym roku także w Polsce "Czarnej księgi Inkwizycji", Natale Benazzi i Matteo D’Amico, szukając przyczyn zaistnienia tej instytucji, wskazują, że właściwe dla niej odrzucenie możliwości swobodnego wyrażania swych poglądów przez jednostki i obsesyjne poszukiwanie całkowitej jedności i jednolitości w sferze religii może być zrozumiałe tylko wówczas, gdy uwzględni się, iż w okresie, w którym inkwizycja zrodziła się i funkcjonowała, religia postrzegana była jako czynnik o zasadniczym znaczeniu społecznym, politycznym i moralnym. To, jak ktoś przeżywał swą religijność, miało znaczenie dla całej społeczności. "Często wiele różnych czynników współdziałało w kształtowaniu przesłanek nietolerancji, podsycając namiętności, którym w pewnej mierze nie ulegali tylko ludzie wielkiego ducha, naprawdę wolni i pełni Boga" - podkreśla Papież.

Inkwizycja jako sąd kościelny zajmowała się ustalaniem winy. Wymierzaniem kań zajmowały się władze świeckie. Najbardziej znana i naprawdę okrutna inkwizycja hiszpańska powstała w XV stuleciu jako instytucja państwowa, a nie kościelna.

Kopernik na indeksie


(9kB)W większości poważnych książek teologicznych, zawierających nauczanie Kościoła katolickiego, można znaleźć takie słowa: "Nihil obstał", czyli "nie ma przeszkód". Czasami podane jest również nazwisko cenzora, który wyraził zgodę, aby książka ukazała się jako katolicka. Cenzura kościelna istnieje! Istnieje, bo jest potrzebna. Kodeks Prawa Kanonicznego stwierdza: "Dla zachowania nieskazitelności wiary i obyczajów, pasterze Kościoła posiadają prawo i są zobowiązani czuwać, by wiara i obyczaje wiernych nie doznały uszczerbku przez słowo pisane lub użycie środków społecznego przekazu. Przysługuje im również prawo domagania się, aby przedkładano do wcześniejszej oceny to, co ma być wydane przez wiernych na piśmie, a dotyczy wiary lub obyczajów, a także odrzucania pism przynoszących szkodę prawdziwej wierze lub dobrym obyczajom" (kan. 823). Kościelne zezwolenie na druk jest konieczne dla wydań Pisma Świętego, ksiąg liturgicznych, katechizmów i szkolnych tekstów teologicznych. Potrzeba stworzenia cenzury prewencyjnej związana jest z wynalezieniem druku. Warto wiedzieć, że pierwszy urząd kontroli publikacji został powołany w roku 1486 we Frankfurcie przez świeckie władze miasta, chociaż trzeba przyznać, że za namową biskupa Moguncji. W roku 1501 papież Aleksander VI zakazał drukarzom kolońskim, mogunckim i magdeburskim wydawania książek religijnych i świeckich bez aprobaty stosownych władz. Biskupom natomiast polecił przygotować spis książek uwłaczających wierze i dobrym obyczajom. W ten sposób zaczęło się rodzić kolejne narzędzie, jakim Kościół posługiwał się w obronie wiary i moralności chrześcijańskiej, a które zostało zamienione w symbol katolickiej nietolerancji. Powstał Indeks Ksiąg Zakazanych. Pierwszy indeks dla całego Kościoła katolickiego wydał w roku 1559 papież Paweł IV. Pięć lat później ogłosił jego zmodyfikowaną wersję, uwzględniającą ustalenia Soboru Trydenckiego. Redagowaniem kolejnych edycji indeksu zajmowała się osobna kongregacja, która istniała do roku 1908. Później jej kompetencje przejęła Kongregacja Świętego Oficjum.

Na kościelny indeks trafiło w roku 1616 epokowe dzieło Mikołaja Kopernika "O obrotach sfer niebieskich". Usunął je stamtąd (wraz z dziełami Galileusza) po ponad stu latach papież Benedykt XIV.

Indeks obowiązywał w Kościele katolickim jeszcze w drugiej połowie XX wieku. 14 czerwca 1966 roku. Kongregacja Nauki Wiary wydała dokument, w którym twierdziła, że przestał on obowiązywać jako ustawa dyscyplinarno-karna, a zachował tylko rangę moralną. Być może dlatego niektórzy krytycy Kościoła sugerują, że indeks nadal istnieje i ma moc obowiązującą dla katolików.

Zdarza się, że Kongregacja Nauki Wiary wydaje dokumenty zwracające uwagę na niekatolickie treści publikowane przez autorów nauczających w imieniu Kościoła. Tak było na przykład z niektórymi książkami Anthony’ego de Mello. O tym, że idea tworzenia wykazów "niebezpiecznych" publikacji jest żywa wśród katolików polskich, można się przekonać, przeglądając numery kwartalnika "Fronda".

Cenzura jako narządzie strzegące czystości wiary nie jest zastrzeżona tylko dla katolików. Jak zwracają uwagę historycy, chociaż Marcin Luter głosił wolność słowa, zakazy dotyczące dzieł nie-prawomyślnych były równie surowe w powstającym Kościele luterańskim, a Genewa pod rządami Kalwina daleko przewyższała surowością przepisy rzymskie.

Z Indeksem kojarzy się jeszcze jeden spis - "Sylabus", dołączony przez Piusa IX do wydanej w 1864 roku encykliki Quanta Cura. Był to wykaz poglądów uznawanych przez Kościół za błędne.

Przepraszanie za poglądy


Niemal wszystkie symbole katolickiej i kościelnej nietolerancji przestały istnieć. Papież i wielu innych reprezentantów Kościoła wielokrotnie przepraszali za nadużycia z nimi związane. W roku 2000 ukazał się dokument "Pamięć i pojednanie: Kościół a winy przeszłości". 12 marca tego samego roku Jan Paweł II modlił się: "Panie, Boże wszystkich ludzi, w niektórych epokach dziejów chrześcijanie przyzwalali czasem na praktykę nietolerancji i nie kierowali się największym przykazaniem miłości, oszpecając przez to oblicze Kościoła, Twojej Oblubienicy. Okaż miłosierdzie swoim grzesznym synom i wejrzyj na nasze postanowienie, aby szukać prawdy i krzewić ją łagodnie i z miłością, w przekonaniu, że prawda nie inaczej się narzuca, jak tylko mocą samej prawdy". Ujawniono wiele dokumentów związanych z "winami popełnionymi w służbie prawdy". Na osobiste życzenie Ojca Świętego zajęto się na przykład wyjaśnianiem słynnej "sprawy Galileusza". Z ust Jana Pawła II padło wiele pozytywnych słów o twórcach reformacji.

Mimo to Kościół wciąż jest oskarżany o nietolerancję. W ostatnich latach najczęściej "dowodem" rzekomej nietolerancji jest stanowisko Kościoła w sprawie ochrony życia, antykoncepcji, małżeństwa rozumianego jako związek kobiety i mężczyzny oraz w kwestii homo-seksualizmu. Homoseksualiści za przejaw nietolerancji uważają nawet twierdzenie, że można podjąć w wielu przypadkach terapię dotyczącą orientacji seksualnej.

W imię "tolerancji" żąda się od Kościoła, aby zmienił fundamentalne zasady głoszonej przez niego wiary, aby przeinaczył Dobrą Nowinę przyniesioną przez Bożego Syna Jezusa Chrystusa. A gdy katolicy i Kościół jako wspólnota wiary bronią prawa do posiadania i głoszenia swych poglądów, gdy mówią: "Mamy swoje zdanie", wtedy słyszą zarzut: "Jesteście nietolerancyjni".

Na jednym z forów internetowych chłopak podający się za niewierzącego skarżył się na nietolerancję swojej byłej dziewczyny, gdyż nie chciała zrezygnować z modlitwy i chodzenia na Mszę św. w niedzielę. "To dla mnie ważne" - argumentowała dziewczyna. On jednak uważał, że prawdziwa tolerancja powinna polegać na przyjęciu jego poglądów i sposobu na życie.