|
Gdzie my żyjemy?
W minionym okresie, w latach siedemdziesiątych XX w. na Śląsku chciano wprowadzić czterobrygadowy system pracy w górnictwie. Pamiętam, jak często bardzo ostro wypowiadał się wtedy pasterz diecezji katowickiej, biskup Herbert Bednorz. Wspierany był przez cały Episkopat Polski. Niedziela dla górników została obroniona. Dla górników, bo cala reszta Polski cieszyła się wolnym dniem od pracy tzn. NIEDZIELA!
Dziś, gdy Polska jest wolna, suwerenna, niepodległa, jesteśmy świadkami wielkiej batalii o handel w niedziele. To nie tylko posłowie czy samorządowcy z SLD, ale przygodnie napotkani ludzie w czasie sondy ulicznej powiadają: "Mnie to jest obojętne, czy sklepy będą otwarte czy zamknięte". "Niech każdy decyduje sam, czy będzie kupował czy też nie w niedzielę..." i zapewne te osoby, jeśli nie wszystkie, to przynajmniej niektóre były po niedzielnej Mszy św., to osoby ,,wierzące". Gdzie ja żyję?. W jakim kraju?. Mówią, że ponad 90% obywateli to ludzie wierzący, I co z tego, jeśli dla nich jest obojętne, czy w niedzielę jest prowadzony handel, czy nie. A Pan Bóg powiedział na Synaju: "Pamiętaj, abyś dzień święty święcił!"
"W zasadzie w całej Europie obowiązuje model pięciodniowego tygodnia pracy, gdzie wolne są wszystkie soboty i niedziele... W Niemczech od 1956 r. zdecydowana większość sklepów zamykana jest już w sobotnie popołudnie i wieczór. W niedziele handlują tylko sklepy na stacjach benzynowych i dworcach, a wiec tam, gdzie prowadzona jest obsługa podróżnych". W sierpniowy poranek, któregoś dnia oglądałem w TV program prowadzony przez naszą prezenterkę i Paula z Włoch. Zapytany przez towarzyszkę programu: "Jak u was jest z handlem w niedzielę i święta?" - odpowiedział: "U nas, we Włoszech nigdy handlu w niedziele nie było!"
Okazuje się, że Polska jest jednym z nielicznych krajów, gdzie swobodnie handluje się w niedziele.
A jak pokrętnie tłumaczy się ten handel niedzielny w mediach, które chyba nie są polskie, gdyż powiadają: To chodzi o dobro rodzinne,
o spacery rodzinne po supermarketach, o wspólne zakupy, bo one wpływają tak bardzo na spójność rodziny! Gdzie? W katolickiej Polsce?
A jacy "nieludzcy" są ci radni z Radomia, którzy wprowadzili zakaz handlu
w swoim mieście w niedziele i święta. Znaleźli się obrońcy w osobach dziennikarzy, osobach radnych SLD, którzy są za handlem w niedziele. Sprawa jest skierowana ponoć do Trybunału Konstytucyjnego.
Rodzi się pytanie: Czy tu rzeczywiście chodzi o dobro obywateli? A może jest to również symptom walki o dusze ludzkie,
o pokazanie, że Kościół nawet w kraju Papieża ma niewiele do powiedzenia, że traci swój autorytet.
Potrzeba, abyśmy wszyscy mówili jednym głosem: Chcemy uszanowania świętości niedzieli.
A może dlatego, że jesteśmy i w tym względzie często tacy nijacy, że dopuszczamy handel w niedziele, nic możemy sobie poradzić z bezrobociem. To już starotestamentalny psalmista Pański powiedział: "Na nic się nic zda wstawać o północy, jeśli nie będzie Bożej pomocy!" A na tę pomoc Bożą trzeba też sobie zasłużyć.
artykuł z gazetki "Z życia parafii"
z par. p.w. Św. Stanisława Biskupa na Woli z Warszawy
|
|